
Nowy rok już zaczął się na dobre:) Chcemy podzielić się z Wami krótkimi wspomnieniami z rekolekcji, które odbyły się na przełomie roku 2021/2022 w naszym domu w Olsztynie.
To był bardzo dobry czas, w kameralnym gronie:) Dlaczego dobry? Bo reżyserem tego czasu był sam Bóg😀
Czego mogliśmy doświadczyć w czasie tego spotkania? Zobacz i przeczytaj👇
Rekolekcje na przełomie u sióstr Honoratek to już dla mnie swego rodzaju tradycja – przyjeżdżam praktycznie co roku (pomijając czasy pandemii) od początku studiów. To dla mnie czas osobistego zatrzymania się, wyciszenia, spojrzenia na miniony rok z pewnej perspektywy, przepracowania wszystkich trudności minionych miesięcy. W końcu raz na jakiś czas trzeba wyjechać, zostawić wszystko, zająć się sobą… i Bogiem.
Tegoroczne rekolekcje odbywały się w Olsztynie pod Częstochową. Siostry mają tam dom rekolekcyjny – piękne miejsce, spokojna okolica, którą od razu dało się polubić. O zakonnej gościnności i życzliwości nie muszę mówić nikomu, kto kiedyś się z nią zetknął, a wszystkim pozostałym powiem, że słowami się tego nie da opisać i trzeba doświadczyć.
Rekolekcje dotyczyły pragnień, więc na początku każda z nas miała je nazwać i.. narysować na kartce. Moimi pragnieniami były m. in.: cisza, modlitwa, czas, ale i spotkanie przy kawie, rozmowa. Wszystkie zostały zaspokojone. Był czas na wspólną Jutrznię (z akompaniamentem cytry!), Mszę św., adorację… czy spontaniczne uwielbienie w kaplicy czy na sali z gitarą w ręku. Oczywiście nie zabrakło również czasu na spokojne wypicie kawy i rozmowę. W końcu nigdzie nam się nie spieszyło. Zabawa sylwestrowa też była i to praktycznie do samego rana – była okazja by nauczyć się tańca towarzyskiego, który pokazała nam s. Natalia.
Właściwie… podchodziłam do pisania tego świadectwa wiele razy i pisząc to teraz (znowu) dochodzę do wniosku, że bardzo wiele się działo i nawet części nie byłabym w stanie Wam opisać. To trzeba przeżyć. I wiem, że to brzmi jak wyświechtane hasło, ale jest jak najbardziej prawdziwe. A co mi zostanie z tych rekolekcji? Najbardziej chyba doświadczenie wspólnoty z osobami, które tam spotkałam. Każda rozmowa przeprowadzona przy kawie lub w cztery oczy. Konferencje księdza, który mówił do nas w sposób trafiający bezpośrednio do naszych serc (i to nie tylko moja opinia). I spontaniczne uwielbienie w kaplicy, które (mimo całego dnia wrażeń) sprawiało, że nie chciałam z niej wychodzić. Pan Bóg jest dobry i mówi do nas przez nasze pragnienia. Moje zaprowadziły mnie właśnie do Olsztyna w tamtym czasie i wiem, że to była Jego droga do ukojenia mojego serca. Choć tego w sumie nie planowałam, zgłosiłam się i nie żałuję. Choć też się bałam zostawić wszystko, pojechać w nieznane miejsce, spotkać nowych ludzi. Jednak czasem chyba warto zaryzykować i spotkać Jego miłość w drugim człowieku. Pozwolić się wyprowadzić w miejsce nieznane, zaufać. By otrzymać więcej niż się chciało.
Nie powiem: nie wahaj się. Ale pomimo wahania pozwól sobie zaufać i jeśli choć raz pomyślałeś/aś by spróbować, to może jest to zaproszenie? Co więc masz do stracenia? Bo do zyskania zdecydowanie wiele!
Żaneta